nie, jeszcze w tym poście się nimi nie pochwalę. Wpadam tylko na chwilę, bo w rzeczy samej dziś była moja pierwsza próba ich wykonania i nawet przed chwilą jadłam pierwsze ciasteczko, jednak muszę jeszcze upiec je z 2-3 razy pewnie zanim będę na tyle zadowolona aby przekazać przepis dalej; tymczasem wgłębiam się w różne porady i tajniki ich przygotowywania. A zaraz odłożę białka do kolejnej porcji.
co mnie cieszy
- do wykonania nie trzeba zabyt wielu składników
- po zrobieniu zostają nam żółtka, co u mnie oznacza tartę :D
oczywiście ze zrobieniem makaroników nosiłam się kilka dobrych tygodni chyba; nosiłam w głowie pomysł, myślałam, dumałam, podpytywałam po drodze tsumiko...
...a dziś oglądałam dwa odcinki pierwszej serii The Great British Bake Off i aż mnie nosiło aby coś upiec. Ponieważ w 2 tematem były ciasteczka, były tam też i makaroniki...no co ja poradzę, że one mnie urzekają za każdym razem swoim wyglądem? Poczułam się gotowa na pierwszą próbę i zaraz po programie obierałam już orzechy laskowe ze skórek ;)
przyznam się szczerze, że spodziewałam się spektakularnego fiasko i oswajałam się z porażką przez cały czas leżakowania kółeczek bezowych, a potem jak już były w piekarniku, przez całe 16 minut obmyślałam co zrobię jak masa mi się rozleje po całej baszce - bo na pewno można jakoś tam ostatecznie to wykorzystać...przecież szkoda pracy z orzechami...
a że lampka od piekarnika mi się ostatnio spaliła, to miałam chwilę dłuższą napięcia.
I niespodzianka, bezy nie rozlały się, powstały krągłe ciasteczka, ale...jestem perfekcjonistką w kuchni, po tacie, musi być łatnie i basta. Więc poczekacie na przepis i moje zakolekcjonowane rady jeszcze moment.
wcześniej może uda mi się zamieścić przepis na pyszną zupę z kiełkami fasoli mung.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz